„Rząd zajmuje się już tylko robieniem PR-u …”, „Kampania prezydencka jest tak zdominowana przez czarny PR…”, „Premier po prostu dba o swój PR…”, „Pani premier nie lubi PR-u, tych marketingowych sztuczek…”, „To PR-owa zagrywka…” – takich przekazów na temat public relations wprost z politycznych salonów, a także z życia celebrytów pojawia się w mediach coraz więcej. Tym samym przyczepia się PR-owi łatkę samolubnych, podstępnych i nieczystych działań. Niestety sytuacja wydaje się z roku na rok pogarszać, a PR w społeczeństwie coraz częściej jest błędnie odbierany jako synonim PRopagandy.
Czy taki zniekształcony wizerunek odpowiada PR-owcom? Na pewno nie, nikt zapewne nie chce być posądzany o nieuczciwe zagrywki, kiedy ich nie stosuje. Jednak odczarować PR w oczach społeczeństwa na pewno nie będzie łatwo. Wiele osób słysząc PR, tak naprawdę nie orientuje się, co za tymi dwoma literami dokładnie się kryje. Mają jednak przekonanie, że to nic dobrego, skoro słowo to używają osoby z pierwszych stron gazet próbując obrazić swoich przeciwników. Podstawą wydaje się krótkie i treściwe zdefiniowanie PR-u, tego czym on się naprawdę zajmuje, tak aby każdy „Kowalski” to zrozumiał. Pozornie proste, w praktyce niezwykle skomplikowane, bowiem przetłumaczenie tylko wprost z angielskiego – relacje publiczne – nie rozjaśnia sprawy. Ponadto podobno istnieje ponad 2000 definicji PR-u. Pokuszenie się o jedną, spójną definicję, a do tego zrozumiałą dla osób spoza branży jest zapewne ryzykowne, o ile w ogóle wykonalne.
O PR ludzie słyszą z mediów, czy zatem dziennikarze byliby skłonni pomóc PR-owcom odczarować ich pracę? Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przypuszczać, że nie. W końcu w oczach niejednego dziennikarza to PR-owiec jest tym, który utrudnia bezpośredni kontakt, nie pozwala na zaskoczenie rozmówcy, zdobycie pokątnych informacji. Natomiast często zapomina się o tym, że sytuacja jest zgoła inna, bowiem to PR-owiec umawia spotkania, pomaga w sprawnym przeprowadzeniu wywiadu, zdobywa na czas komentarze i dostarcza newsy.
Myśląc o wizerunku PR w Polsce nasuwa się powiedzenie „Szewc bez butów chodzi”. Może kiedyś przyjdzie czas, by je założyć. I to nie byle jakie, jak na PR-owców przystało :).